Za co podziwiam Ojca Dyrektora
Na wstępie wyjaśnienie dla tych, którzy po przeczytaniu tytułu pomyśleli, że oto jakiś nawiedzony wielbiciel Radyja i LPR będzie wygłaszał peany na cześć ideologii "prawdziwych Polaków-katolików". Nic z tego, ja nie z takich. Dlatego w tytule użyłem czasownika "podziwiać", a nie np. "szanować" czy "popierać". Z tezami głoszonymi przez o. Rydzyka i jego popleczników absolutnie się nie zgadzam. Teraz pewnie zapytacie, skąd zatem wziął się mój podziw. Już wyjaśniam.
Ojciec Dyrektor powinien, moim zdaniem, znaleźć się w podręcznikach. Nie, nie historii, Boże broń. W podręcznikach zarządzania i marketingu. W tych bowiem dziedzinach osiągnął prawdziwe mistrzostwo. W przyszłości menadżerowie mogliby studiować proces tworzenia i rozwoju multimedialnej korporacji Rydzyka jako przykład spektakularnego sukcesu w biznesie medialnym. Należy bowiem uświadomić sobie, że sukces Rydzyka jest największy właśnie w wymiarze gospodarczym. Udało mu się stworzyć stabilną ekonomicznie, przynoszącą ogromne zyski organizację. Od dawna ma radio i gazetę, a od kilku miesięcy także telewizję. Osiągnął to dzięki genialnemu wyczuciu rynku (przede wszystkim dostrzegł wolną niszę rynkową dla swoich produktów) oraz dzięki konsekwentnemu stosowaniu skutecznej strategii marketingowej, owocującej utrzymywaniem liczby klientów na nie zmniejszającym się poziomie (nawet ostatnio, w latach recesji). A to nie byle co.
Jak udało mu się tego dokonać? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy przeprowadzić analizę, którą za chwilę przeprowadzę. Przedtem jednak muszę wyjaśnić czym jest marketing. Terminem tym określa się "ogół działań związanych z dystrybucją dóbr lub usług od producenta do finalnego odbiorcy" (tyle mówi nudna definicja z podręcznika; w dużo prostszy sposób istotę marketingu wyraził G.S.P. Dibbler z Ankh-Morpork: "Kiedy sprzedajesz kiełbaski, nie czekasz na ludzi, którzy chcą zjeść kiełbaskę. Idziesz i wywołujesz w nich głód. I dodajesz musztardę"). Rydzyk rozumie to doskonale.
Elementami strategii marketingowej są: produkt, promocja, cena i dystrybucja. Omówię je teraz kolejno. Zacznę od pokazania, co tak naprawdę sprzedaje Ojciec Dyrektor.
Acura Wallpaper
Produkt. Każdy, kto choć raz słuchał Radyja, wie doskonale, że jest to taki polski odpowiednik Hollywoodu, taka toruńska fabryka snów. Rydzyk sprzedaje sny i mity, które podzielił na kilka grup. Do pierwszej z nich należą sny o chwale i potędze. Serce rośnie w słuchaczach, gdy z anteny płyną pochwały prawdziwie polsko-katolickich zalet, dzięki którym naród polski może stworzyć imperium mlekiem i miodem płynące. Do innej grupy zaliczyć można mit, jakoby "wyznawcy" Rydzyka byli ostatnimi obrońcami wiary w kraju, w którym nawet biskupi podpisali pakt z diabłem (czyli z UE). Daje to słuchaczom poczucie, że mają misję do spełnienia, że popierając Rydzyka najlepiej służą Kościołowi. W końcu mamy trzecią grupę mitów, mianowicie "wrogowie Polski": Niemcy chcą nas odciąć od morza! Żydzi nas wykupią! Geje będą uczyć dzieci w szkołach, jak uprawiać seks grupowy i jak przerywać ciążę! Strzeżmy się! Zamknijmy granice, zamknijmy się w domu i słuchajmy Radyja, a będziemy bezpieczni! AMEN.
Klienci Rydzyka, codziennie karmieni taką oszołomską propagandą, śnią kreowane przez niego sny. Nie chcą się przebudzić. Bo i po co? Czy im źle? Rydzyk mówi im, w co mają wierzyć i o czym marzyć, a także wskazuje nieprzyjaciół polskości, którzy te marzenia chcą zniszczyć. Ojciec Dyrektor myśli za nich, a gdyby się przebudzili, musieliby się sami wysilić. Więc śpią i śnią dalej nie swoje sny. Jak w matrixie, pardon, w ma-ryja-trixie.
- Ma-ryja-trix to świat, który Rydzyk nałożył na twoje uszy, by zataić przed tobą prawdę.
- Jaką prawdę?
- Taką, że Polska wcale nie tkwi w żydomasońskim szambie, że to jedynie mit, dzięki któremu Radyjo wyciąga od ciebie kasę.
Rydzyk boi się ewentualnych przebudzeń, gdyż oznaczają one uszczuplenie jego dochodów. W celu zminimalizowania ich liczby prowadzi więc nachalną kampanię reklamową. I tu dochodzimy do drugiego punktu naszej analizy.
Alfa Romeo Wallpaper
Promocja. Nie ma to jak reklama porównawcza - z takiego właśnie założenia wychodzi Rydzyk promując swoje towary. Tak więc "zwykły katolik" (czyli taki, który wprawdzie chodzi do kościoła i się modli, ale nie słucha jedynie słusznych treści na Radyju) jest be. Pewnikiem ma żydowskie korzenie i w ogóle jest masoński. "Prawdziwy katolik" (tzn. słuchający Rydzyka) jest lepszy. Dzięki ostrzeżeniom płynącym z anteny jest on bowiem czujny na żydowskie podstępy. Nie daje się również zwieść kosmopolitycznym hasłom tolerancji, za którymi kryje się oczywiście zgnilizna moralna i upadek wartości chrześcijańskich.
Pamiętajmy, że słuchaczami Rydzyka są ludzie głęboko wierzący i religijni. Wpajając im, że są najlepszymi katolikami z możliwych, Rydzyk wygrywa ich lojalność. Proste, skuteczne, genialne.
Cena. Ten element strategii rynkowej Ojca Dyrektora w pełni ukazuje nam jego klasę jako menadżera. Zastosował on bowiem arcyprzebiegły motyw, polegający na... nie określaniu ceny. Nie skorzystał nawet ze starej zasady "co łaska, nie mniej niż..." Decyzję, ile zapłacić, pozostawił swoim klientom. I gdzie tu jest hak? Ano, hak polega na tym, że na antenie Radyja wyczytuje się nazwiska "ofiarodawców". A być wyczytanym to największy zaszczyt (i szpan). Problem w tym, że dziennie Rydzyk dostaje setki (tysiące?) przekazów, więc wszystkich nazwisk wymienić nie może. Toteż klienci rozumują tak: "jeśli wyślę 50 PLN, to mam większe szanse na wyczytanie z anteny niż gdybym wysłał 30". Klienci sami sobie podnoszą poprzeczkę, na zasadzie swoistej niby-licytacji, którą prowadzą we własnych umysłach.
Dystrybucja. Głównym kanałem dytrybucji jest oczywiście radio. Dodatkowe to "Nasz Dziennik" oraz, ostatnio, TV "Trwam" (nazwa wiele znacząca - zachęca klientów, by wytrwale trwali w matrixie). Jednym słowem - multimedia. Warto też zauważyć, że Radyjo nadaje przez satelitę także do środowisk polonijnych, wśród których Rydzyk ma wielu zwolenników (a każdy z nich płaci 10 razy tyle co polski odbiorca).
Rydzyk ma jeszcze do dyspozycji inne medium. Nie chodzi tu o elektroniczne środki przekazu, lecz o ludzi, a konkretnie o popierających go proboszczów. Wiadomo, że proboszcz na parafii mocniejszy od mafii. Niechętna Rydzykowi hierarchia kościelna nie ma wpływu na to, co proboszcz powie na kazaniu - może np. wychwalać Rydzyka i nakłaniać parafian do słuchania Radyja. A najlepsze jest to, że ten kanał dystrybucji nie wiąże się dla Rydzyka z żadnymi kosztami.
Amg Wallpaper
Przedstawiona wyżej analiza wyraźnie pokazuje nieprzeciętny talent o. Rydzyka do robienia biznesu. Czy oznacza to, że służy on mamonie, nie Bogu? A kto go tam wie, to zresztą wykracza poza ramy tematyczne tego tekstu. Ważniejszy jest wniosek, że Rydzyk jest przedsiębiorcą, nie zaś potencjalnym polskim fuhrerem. Interesuje go bowiem tylko pewna część społeczeństwa, konkretnie ta, która może kupować jego towar (czyli tzw. target market). Większość narodu nigdy tego nie kupi, więc o eskalacji nacjonalizmu nie ma mowy. Zatem nie bójmy się Ojca Dyrektora. W pewnym sensie możemy go nawet podziwiać.
Na koniec jeszcze mała uwaga: ktokolwiek traktuje ten tekst całkiem poważnie, robi to na własną odpowiedzialność. Osobiście odradzam. Uważam jednak, że błędem byłoby również potraktowanie go całkiem niepoważnie. Prawda, tak jak to ma w zwyczaju, leży gdzieś pośrodku...
Continue Reading
Na wstępie wyjaśnienie dla tych, którzy po przeczytaniu tytułu pomyśleli, że oto jakiś nawiedzony wielbiciel Radyja i LPR będzie wygłaszał peany na cześć ideologii "prawdziwych Polaków-katolików". Nic z tego, ja nie z takich. Dlatego w tytule użyłem czasownika "podziwiać", a nie np. "szanować" czy "popierać". Z tezami głoszonymi przez o. Rydzyka i jego popleczników absolutnie się nie zgadzam. Teraz pewnie zapytacie, skąd zatem wziął się mój podziw. Już wyjaśniam.
Ojciec Dyrektor powinien, moim zdaniem, znaleźć się w podręcznikach. Nie, nie historii, Boże broń. W podręcznikach zarządzania i marketingu. W tych bowiem dziedzinach osiągnął prawdziwe mistrzostwo. W przyszłości menadżerowie mogliby studiować proces tworzenia i rozwoju multimedialnej korporacji Rydzyka jako przykład spektakularnego sukcesu w biznesie medialnym. Należy bowiem uświadomić sobie, że sukces Rydzyka jest największy właśnie w wymiarze gospodarczym. Udało mu się stworzyć stabilną ekonomicznie, przynoszącą ogromne zyski organizację. Od dawna ma radio i gazetę, a od kilku miesięcy także telewizję. Osiągnął to dzięki genialnemu wyczuciu rynku (przede wszystkim dostrzegł wolną niszę rynkową dla swoich produktów) oraz dzięki konsekwentnemu stosowaniu skutecznej strategii marketingowej, owocującej utrzymywaniem liczby klientów na nie zmniejszającym się poziomie (nawet ostatnio, w latach recesji). A to nie byle co.
Jak udało mu się tego dokonać? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy przeprowadzić analizę, którą za chwilę przeprowadzę. Przedtem jednak muszę wyjaśnić czym jest marketing. Terminem tym określa się "ogół działań związanych z dystrybucją dóbr lub usług od producenta do finalnego odbiorcy" (tyle mówi nudna definicja z podręcznika; w dużo prostszy sposób istotę marketingu wyraził G.S.P. Dibbler z Ankh-Morpork: "Kiedy sprzedajesz kiełbaski, nie czekasz na ludzi, którzy chcą zjeść kiełbaskę. Idziesz i wywołujesz w nich głód. I dodajesz musztardę"). Rydzyk rozumie to doskonale.
Elementami strategii marketingowej są: produkt, promocja, cena i dystrybucja. Omówię je teraz kolejno. Zacznę od pokazania, co tak naprawdę sprzedaje Ojciec Dyrektor.
Acura Wallpaper
Produkt. Każdy, kto choć raz słuchał Radyja, wie doskonale, że jest to taki polski odpowiednik Hollywoodu, taka toruńska fabryka snów. Rydzyk sprzedaje sny i mity, które podzielił na kilka grup. Do pierwszej z nich należą sny o chwale i potędze. Serce rośnie w słuchaczach, gdy z anteny płyną pochwały prawdziwie polsko-katolickich zalet, dzięki którym naród polski może stworzyć imperium mlekiem i miodem płynące. Do innej grupy zaliczyć można mit, jakoby "wyznawcy" Rydzyka byli ostatnimi obrońcami wiary w kraju, w którym nawet biskupi podpisali pakt z diabłem (czyli z UE). Daje to słuchaczom poczucie, że mają misję do spełnienia, że popierając Rydzyka najlepiej służą Kościołowi. W końcu mamy trzecią grupę mitów, mianowicie "wrogowie Polski": Niemcy chcą nas odciąć od morza! Żydzi nas wykupią! Geje będą uczyć dzieci w szkołach, jak uprawiać seks grupowy i jak przerywać ciążę! Strzeżmy się! Zamknijmy granice, zamknijmy się w domu i słuchajmy Radyja, a będziemy bezpieczni! AMEN.
Klienci Rydzyka, codziennie karmieni taką oszołomską propagandą, śnią kreowane przez niego sny. Nie chcą się przebudzić. Bo i po co? Czy im źle? Rydzyk mówi im, w co mają wierzyć i o czym marzyć, a także wskazuje nieprzyjaciół polskości, którzy te marzenia chcą zniszczyć. Ojciec Dyrektor myśli za nich, a gdyby się przebudzili, musieliby się sami wysilić. Więc śpią i śnią dalej nie swoje sny. Jak w matrixie, pardon, w ma-ryja-trixie.
- Ma-ryja-trix to świat, który Rydzyk nałożył na twoje uszy, by zataić przed tobą prawdę.
- Jaką prawdę?
- Taką, że Polska wcale nie tkwi w żydomasońskim szambie, że to jedynie mit, dzięki któremu Radyjo wyciąga od ciebie kasę.
Rydzyk boi się ewentualnych przebudzeń, gdyż oznaczają one uszczuplenie jego dochodów. W celu zminimalizowania ich liczby prowadzi więc nachalną kampanię reklamową. I tu dochodzimy do drugiego punktu naszej analizy.
Alfa Romeo Wallpaper
Promocja. Nie ma to jak reklama porównawcza - z takiego właśnie założenia wychodzi Rydzyk promując swoje towary. Tak więc "zwykły katolik" (czyli taki, który wprawdzie chodzi do kościoła i się modli, ale nie słucha jedynie słusznych treści na Radyju) jest be. Pewnikiem ma żydowskie korzenie i w ogóle jest masoński. "Prawdziwy katolik" (tzn. słuchający Rydzyka) jest lepszy. Dzięki ostrzeżeniom płynącym z anteny jest on bowiem czujny na żydowskie podstępy. Nie daje się również zwieść kosmopolitycznym hasłom tolerancji, za którymi kryje się oczywiście zgnilizna moralna i upadek wartości chrześcijańskich.
Pamiętajmy, że słuchaczami Rydzyka są ludzie głęboko wierzący i religijni. Wpajając im, że są najlepszymi katolikami z możliwych, Rydzyk wygrywa ich lojalność. Proste, skuteczne, genialne.
Cena. Ten element strategii rynkowej Ojca Dyrektora w pełni ukazuje nam jego klasę jako menadżera. Zastosował on bowiem arcyprzebiegły motyw, polegający na... nie określaniu ceny. Nie skorzystał nawet ze starej zasady "co łaska, nie mniej niż..." Decyzję, ile zapłacić, pozostawił swoim klientom. I gdzie tu jest hak? Ano, hak polega na tym, że na antenie Radyja wyczytuje się nazwiska "ofiarodawców". A być wyczytanym to największy zaszczyt (i szpan). Problem w tym, że dziennie Rydzyk dostaje setki (tysiące?) przekazów, więc wszystkich nazwisk wymienić nie może. Toteż klienci rozumują tak: "jeśli wyślę 50 PLN, to mam większe szanse na wyczytanie z anteny niż gdybym wysłał 30". Klienci sami sobie podnoszą poprzeczkę, na zasadzie swoistej niby-licytacji, którą prowadzą we własnych umysłach.
Dystrybucja. Głównym kanałem dytrybucji jest oczywiście radio. Dodatkowe to "Nasz Dziennik" oraz, ostatnio, TV "Trwam" (nazwa wiele znacząca - zachęca klientów, by wytrwale trwali w matrixie). Jednym słowem - multimedia. Warto też zauważyć, że Radyjo nadaje przez satelitę także do środowisk polonijnych, wśród których Rydzyk ma wielu zwolenników (a każdy z nich płaci 10 razy tyle co polski odbiorca).
Rydzyk ma jeszcze do dyspozycji inne medium. Nie chodzi tu o elektroniczne środki przekazu, lecz o ludzi, a konkretnie o popierających go proboszczów. Wiadomo, że proboszcz na parafii mocniejszy od mafii. Niechętna Rydzykowi hierarchia kościelna nie ma wpływu na to, co proboszcz powie na kazaniu - może np. wychwalać Rydzyka i nakłaniać parafian do słuchania Radyja. A najlepsze jest to, że ten kanał dystrybucji nie wiąże się dla Rydzyka z żadnymi kosztami.
Amg Wallpaper
Przedstawiona wyżej analiza wyraźnie pokazuje nieprzeciętny talent o. Rydzyka do robienia biznesu. Czy oznacza to, że służy on mamonie, nie Bogu? A kto go tam wie, to zresztą wykracza poza ramy tematyczne tego tekstu. Ważniejszy jest wniosek, że Rydzyk jest przedsiębiorcą, nie zaś potencjalnym polskim fuhrerem. Interesuje go bowiem tylko pewna część społeczeństwa, konkretnie ta, która może kupować jego towar (czyli tzw. target market). Większość narodu nigdy tego nie kupi, więc o eskalacji nacjonalizmu nie ma mowy. Zatem nie bójmy się Ojca Dyrektora. W pewnym sensie możemy go nawet podziwiać.
Na koniec jeszcze mała uwaga: ktokolwiek traktuje ten tekst całkiem poważnie, robi to na własną odpowiedzialność. Osobiście odradzam. Uważam jednak, że błędem byłoby również potraktowanie go całkiem niepoważnie. Prawda, tak jak to ma w zwyczaju, leży gdzieś pośrodku...